Przedmaratoński rollercoaster
To będzie maraton inny niż wszystkie. Przygotowania, termin, trasa, to wszystko cały czas jeszcze jakieś takie mało konkretne i mgliste, że sama nie do końca wierzę, że to już zaraz, że za kilka dni będę stała na starcie 42. Maratonu Warszawskiego!
Trochę historii
Kto śledzi bloga od początku, wie, że moje pisanie przez pierwsze lata kręciło się wokół maratonów. Ja zaczęłam pisać po maratonie, a rytm mojemu pisaniu wyznaczały przygotowania do pokonywania kolejnych barier: 3:30; 3:10; 3:00. Co pół roku wyznaczałam sobie cel, datę, opisywałam swoje treningi, przemyślenia, doświadczenia, rady, cele pośrednie. Po kilku miesiącach biegłam maraton, następnie robiłam roztrenowanie i zaczynałam kolejny cykl… nudy prawda? To żeby było ciekawiej, po złamaniu 3 godzin zamiast roztrenowania zrobiłam bieg ultra (Łemkowyna 70) oraz maraton na Jamajce, gdzie doznałam poważnego urazu, który rozwalił trochę tę naszą nudną podróż „Run The World”. Na początku nie mogłam biegać maratonów, później nie chciałam, następnie byłam w ciąży, urodziłam i tak o to po 5 latach w końcu zmierzę się na nowo z dystansem maratonu, ale jakoś tak inaczej… Bez tej nudnej drogi, na 5 km pętli, w czasach pandemii, w połowie przygotowań… A więc jest inaczej, jest dziwnie, ale kto obiecał, że świat przez 5 lat się nie zmieni? 🙂 Ja z wielką przyjemnością zmierzę się z dystansem królewskim i jestem ogromnie wdzięczna, że mam taką możliwość.
Przygotowanie
Jak tylko dostałam zielone światło na bieganie po ciąży, zaczęłam treningi z myślą o maratonie (a nawet Ironmanie w dłuższej perspektywie). Bez ustalonego terminu, ale krok po kroku, czyli to co staram się Wam powiedzieć od lat, robiłam swoje. Powoli, systematycznie, długoterminowo. Nie miesiąc, nie trzy, ale prawie 10 miesięcy treningów, gdzie nie miałam tygodnia by nie było tych treningów przynajmniej 3. Nawet jak było mało czasu, czy chorowałam (całe szczęście 3 dniówki były najdłuższe), nie odpuszczałam na dłużej niż to było konieczne. Dzielnie trenowałam z myślą, że pod koniec roku (grudzień, Malaga) spróbuję zaatakować 2:50 w maratonie. Niestety Covid-19 rozgościł się na dłużej, a związane z tym obostrzenia wykreślają z kalendarzy biegaczy kolejne imprezy masowe. Gdy dowiedziałam się, że istnieje duża szansa, że wrześniowy Maraton Warszawski odbędzie się i mogę w nim pobiec, na początku od razu odrzuciłam propozycję. Ja dopiero w sierpniu zaczęłam regularnie biegać dwudziestki, gdzie mi do 42 kilometrów! Przemyślałam jednak wszystko na chłodno i stwierdziłam, że zaryzykuję. Nie sądzę by Malaga się odbyła, codziennie odwoływane są kolejne imprezy już nawet z początku przyszłego roku, więc pomyślałam, że lepszy taki „trochę za wcześnie” maraton niż żaden przez kolejne pół albo i rok.
Nie zrozumcie mnie źle. To nie będzie maraton bez przygotowania. Będzie to po prostu start bez optymalnego przygotowania, ale jestem na tyle obiegana, że sam dystans powinnam pokonać w zdrowiu, a czy na życiówkę?
Cel
Szczerze przyznaję przed Wami, że pierwszy raz nie wiem w jaki wynik celować. Przed każdym moim maratonem na wynik, wprost mówiłam na co się przygotowuję i w co celuję i tego się trzymałam od początku do końca, a teraz? W listopadzie/grudniu walczyłabym o złamanie 2:50, ale na teraz nie czuję się gotowa na taki wynik. Moja życiówka z kolei to 2:59:09 i po wielu treningach śmiem przypuszczać, że jestem gotowa na podobny wynik, a nawet lepszy. Biegam szybciej dychę, treningi interwałowe i ciągłe, ale niestety mam mało kilometrów w nogach. Nie jestem miłośniczką klepania, ale jednak mam spore obawy, że jednak tej objętości może zabraknąć. Z drugiej strony jak do wykonanych treningów doda się te godziny noszenia i spacerowania z Ninką, to może jednak? Spróbuję ruszyć na wynik między 2:59 a 2:50; wszystko co się uda wybiegać w tym przedziale będzie spełnieniem moich marzeń. Nawet jak poprawię życiówkę o sekundę, będę szczęśliwa, bo legitymowanie się wynikiem sprzed 5 lat trochę śmierdzi emeryturą 😉 A jak się okaże, że jednak nie jestem gotowa na wynik poniżej 3 godzin? Będę walczyć by dobiec do mety i będę miała punkt odniesienia do kolejnych przygotowań. Poza tym, jeżeli będę biegła powyżej 3 godzin, będzie to moja najdłuższa przerwa od karmienia 😉
Idea 42.Maratonu Warszawskiego
Maraton Warszawski to impreza z długą tradycją. Impreza odbywa się co roku, nie przeszkodził jej brak sponsora, stan wojenny, czy drugi maraton w stolicy. Organizatorzy robili wszystko by covid także nie stanął na drodze i maraton odbył się chociaż symbolicznie. Udało się go zorganizować w formie startu w 4 falach po 250 osób, na 5 km pętli w starej części Warszawy. Będzie to maraton bez targów sportowych, tysięcy kibiców, strefy finiszera. Będzie inaczej, może trochę dziwnie, ale historycznie i ciężko jak na każdym innym maratonie. Ja dam z siebie wszystko od 8:00 rano w niedzielę 27 września, by ten dzień i ten maraton zapadł w mojej pamięci na zawsze jako bieg wyjątkowy.
Gdy pisałam ten wpis, Bartka udział w maratonie stał pod znakiem zapytania. Niestety dziś już wiem, że na 100% Bartek nie będzie mógł pobiec. Nie ukrywam, że ciężko cieszyć się moim własnym startem, gdy druga połówka jest w takiej sytuacji. Miesiące treningów, godziny poświęceń i uraz na ostatniej prostej… Bartek dzielnie znosi ten cios, a ja już odliczam dni by w końcu wystartować i mieć to wszystko za sobą, a później wziąć się razem za przygotowania do miejmy nadzieję, już normalnego sezonu 2021.