Powrót do formy, czyli jak pływam, jeżdżę i chodzę
Nie chcę za dużo przynudzać o swoim powrocie do formy, ale raz na jakiś czas przyda się aktualizacja danych. Od zeszłego tygodnia wrzucam zdjęcia z nowymi elementami rehabilitacji, ale nic konkretnego na ten temat nie pisałam, by nie zapeszać. Tydzień minął i wygląda na to, że mały krok do przodu był dobrą decyzją. Nie zapowiada się na żadne komplikacje i zwroty akcji, dlatego mogę już oficjalnie poinformować o tym świat. Rozpoczęłam etap stawania na własnych nogach.
Pierwsze 6 tygodni od zabiegu robiłam naprawdę niewiele. Takie miałam zlecenia. Musiałam odłożyć wszystkie aktywności na bok i skupić się na leczeniu. Po upływie tego czasu w końcu usłyszałam dobre wieści. Wszystko ładnie się zagoiło, wszystkie linie, osie i struktury są zachowane i praktycznie nie ma znaku po urazie. Miałam ogromne szczęście i operowali mnie naprawdę świetni specjaliści. Wykonali kawał dobrej roboty i wybrali trudniejszą opcję operacji, ale z perspektywy osoby aktywnej, lepszą. Lekarze praktycznie nie cieli żadnych mięśni, stąd i blizna jest bardziej estetyczna.
Unieruchomienie przez tak długi czas zrobiło jednak swoje i mimo, że wszystko wygląda dobrze potrzebuję jeszcze trochę czasu by wrócić do samego chodzenia, nie mówiąc już o bieganiu. Wszystko co obecnie robię ma pomóc mi w odrzuceniu kul. Ja nie trenuję, to tak dla jasności. Bieżnia antygrawitacyjna, rower, basen, to elementy rehabilitacji, mające za zadanie aktywowanie moich mięśni, rozruszanie bioder i nauczenie chodzenia od zera.
Bieżnia antygrawitacyjna
Wiele osób pyta mnie co to za ustrojstwo i jaki jest cel zastosowania tego w mojej rehabilitacji. Jest to bieżnia antygrawitacyjna. Jej wyjątkowość polega na tym, że umożliwia odciążenie ciała nawet o 80%, przez co jest idealnym rozwiązaniem dla osób wracających do zdrowia po kontuzjach, operacjach lub chorobliwie otyłych zaczynających walkę o zdrowie. Zakłada się specjalne gacie z falbanką, przypina do bieżni i ustawia wysokość adekwatną do naszego wzrostu. Bieżnia nas waży, na tej podstawie dobieramy procent odciążenia ciała, więc nie ma mowy o oszustwie i możemy ruszać. Ja jestem na etapie 30% mojej masy i szybkiego marszu przez 20 minut. Mam za sobą kilka spacerów i już widać ogromną różnicę. Prawa noga odzyskuje siły, kolano się prostuje do końca, jeszcze trochę uciekam i mocniej obciążam zdrową część ciała, ale różnice za każdym razem są coraz mniejsze. Bieżnia nie jest niezbędna, ale pozwala szybciej i bezpieczniej zacząć pracować nad powrotem do chodzenia, bez kuśtykania i nienaturalnego krzywienia ciała. Z bieżni antygrawitacyjnej korzystają także zawodowi sportowcy, np. zawodnicy Salazara. W ich przypadku jest to uzupełnienie treningu biegowego, w którym nie ma już miejsca na dodatkowe kilometry, a przy odciążeniu można jeszcze trochę dorzucić. U osób zdrowych, nie potrzebujących odciążenia korzystanie z bieżni antygrawitacyjnej nie ma większego sensu, nie wpływa ona zbawiennie ani na wagę ani na formę. Poza tym bieżnia ma jeden minus, w momencie gdy wypełnia się powietrzem, ciało lekko się unosi, a gatki z falbanką zaczynają uwierać. Odczucia porównywalne do jazdy na rowerze. Masakra.
Rower
Treningi na rowerze sprawiają mi obecnie najwięcej przyjemności. Nogi się nie męczą tak szybko jak przy chodzeniu na bieżni, a jednocześnie pracują na tyle mocno, że czasem nawet jakaś kropelka potu pojawi się na mym czole. Póki co jeżdżę na stacjonarnym trzy razy w tygodniu po 15 minut, ale aktywnie poszukuję własnego. Z rowerem wiążę moją najbliższą przyszłość, więc wybór musi być głęboko przemyślany. Jak już poznam swojego wybranka, opiszę cały proces dobierania szosówki.
Basen
Na basenie byłam dopiero raz. Zdecydowanie to najtrudniejszy punkt. Nie mam najlepszych wspomnień z basenu, ponieważ uczyłam się w klasie pływackiej, a nigdy dobrze nie pływałam, więc basen kojarzę przede wszystkim z traumą. Wchodząc do wody bez kul nie czułam się pewnie, ale po kilku minutach zaczęłam się oswajać. Chodzę w wodzie i pływam z deseczką między nogami, póki co tyle, aktywność czysto rehabilitacyjna. Od marca powinnam już pozwolić sobie na więcej, wtedy zacznę pracę z instruktorem i doszlifuję swoje pływanie.
Inne
Mogę już delikatnie wzmacniać mięśnie brzucha, pleców i pośladki w domowym zaciszu. Cały czas pracuję też z fizjoterapeutą i korzystam z elektrostymulacji mięśni. W ogólnym rozrachunku wierzę, że wykluczenie z biegania wyjdzie mi na dobre. Jestem zdeterminowana by nauczyć się perfekcyjnie pływać i jeździć na rowerze, a w przyszłości może wyjdzie z tego coś fajnego 🙂 Póki co robię jednak wszystko by zdrowo wrócić do normalnego funkcjonowania, nie ma w tym celów sportowych.