trening

Kolejny duży krok… Przeczytałam Danielsa :)

Co to się porobiło na tym Run The World 🙂 Uważniejsi pewnie pamiętają, jak zarzekałam się, że recenzji książek o metodach treningowych tu nie uświadczycie, a do samego Danielsa też miałam dość chłodne podejście. Dziś po części odszczekuję swoje słowa…

Nie czytałam wcześniejszych wydań Bieganie Metodą Danielsa, więc nie mam porównania. O samym Danielsie i Jego metodzie coś tam wiedziałam, głównie z zajęć instruktażowych, na które kiedyś chodziłam i od biegających znajomych, bo większość biega z Danielsem… Tak mówią.

Książka jest metodyczna, o trenowaniu biegania, i tak trzeba do niej podchodzić, inaczej liczba tabelek, wykresów i teorii może przytłoczyć. Przez pierwszych siedem rozdziałów przeszłam jak gorący nóż przez masło 🙂 Głodna biegania i nowości, które pozwolą odkryć mi nowe pokłady energii, chłonęłam lekturę i zapisywałam uwagi, które zamierzam wykorzystać w swoich treningach (tak, tak, będę wracać do treningów w towarzystwie Danielsa). O składowych sukcesu, motywacji wewnętrznej, podejściu, predyspozycjach, zasadach treningu, co i dlaczego na nas działa, skąd bierze się spadek i wzrost formy, o istocie techniki biegania i sposobach by nad nią pracować (oddychaniu, kadencji, tętnie), traktowały pierwsze trzy rozdziały. Wszystko jest opisane bardzo przejrzyście, w przystępnej formie, podparte przykładami lub wykresami. Krótko, bez owijania, konkretnie, tyle ile musisz wiedzieć Ty układając swoje treningu lub Twój trener.

Czwarty rozdział, Trening i intensywność, według mnie jest jednym z najważniejszych w tej książce. Stąd dowiemy się o jednostkach treningowych, które proponuje Daniels. Biegi spokojne (BS), tempo maratońskie (M), biegi progowe (P), interwały (I), rytmy (R). Każdy jest dokładnie opisany, dowiemy się jak je biegać i łączyć, kiedy odpoczywać, a kiedy i jak dokładać do pieca. Jak już zapoznamy się ze specyfiką treningu według Danielsa, czas na drugi najważniejszy punkt, rozdział piąty, Wartości VDOT. Na tych wartościach ustalane są tempa poszczególnych jednostek treningowych w Metodzie Danielsa. Skąd się biorą te wartości, jak zostały wyliczone itd. dowiemy się z tego rozdziału. Mamy też tabelkę, która pozwoli poznać nasze własne VDOT (w oparciu o czas z zawodów), dowiemy się co zrobić jeżeli nie mamy aktualnej życiówki, albo jesteśmy po kontuzji tak jak ja 🙂 (ale o tym jest już dalej).  Rozdział szósty, to moim skromnym zdaniem ostatni z fundamentów tej książki. Sezon treningowy, czyli jak układać trening, jak dzielić i po co są poszczególne fazy (Daniels dzieli każdy plan treningowy na 4 fazy).

Skoro już znamy jednostki treningowe, podstawowe założenia i wartość VDOT, dalej praktycznie mamy same plany treningowe. Mamy plany uniwersalne, podzielone według stopnia zaawansowania biegającego oraz plany pod konkretny dystans. Ach jest jeszcze Trening wysokościowy, ale tak mnie ten rozdział wynudził, że nic o nim nie napiszę 😛 Plany pod konkretny dystans zaczynają się od 800 m, a kończą na maratonie. Każdy dystans, to oddzielny rozdział, a więc to nie jest tak, że masz tabelkę i plan na tacy. Są opisane poszczególne fazy i jednostki treningowe , które sprawdzają się w przygotowaniach pod dany dystans, wytłumaczone w których tygodniach najlepiej wprowadzać np. interwały, kiedy dorzucać więcej akcentów, a kiedy już schodzić z intensywności. Mówiąc kolokwialnie, mamy w tych rozdziałach kupę danych, na podstawie których spokojnie możemy przygotować się do każdych zawodów.

Ostatni rozdział, obecnie mój ulubiony 😉 jest o przerwach w treningu i treningu uzupełniającym. Bardzo krótki, najważniejsze co zawiera, to jak przerwa planowana lub nie odbija się na naszej formie. I wiecie co? Kurde, no nie najlepiej 😉 Na szczęście trening uzupełniający dość szybko wprowadziłam, więc może aż takich strat nie będę miała. O treningu uzupełniającym jest naprawdę bardzo niewiele, dosłownie kilka ćwiczeń. A dalej znowu jakieś tabelki 🙂

daniels2

O samej książce i metodzie na chwilę obecną więcej nie napiszę, bo bez praktyki ciężko mi wczuć się w te tabele. Na pewno będę wracać do treningów kierując się zaleceniami Danielsa… ale spokojnie, aż tak bardzo się nie zmieniłam i uwierzcie, że nie zamierzam sztywno trzymać się wszystkich wytycznych. Dalej lubię sama pokombinować, a czasem po prostu się polenić. Czy będę biegać z Danielsem? Czas pokaże, jak mnie zdenerwuje teoria, poproszę gwiazdę z okładki o pomoc (link do gwiazdy) 😉

Według mnie, książka godna jest polecenia dla tych co trenują i układają swoje treningi, reszta może czuć się trochę przytłoczona danymi. Ze swojego doświadczenia mogę dodać, że na pewno jest bardziej przejrzysta i przystępna, niż książki Skarżyńskiego, na których do tej pory się opierałam. Jest naprawdę świetnie napisana, ułożenie rozdziałów i język, sprawiają, że da się to czytać, a nawet coś wynieść z lektury!

Pozdrawiam!

Share: