trening

Garmin Forerunner 210 – recenzja

Z Garminem jestem już prawie 3 tygodnie. Przebiegliśmy razem ponad 135km. Treningi robiłam w różnych warunkach. Myślę, że wypróbowałam większość jego funkcji (może nawet wszystkie), więc czas najwyższy podzielić się wrażeniami.

Zanim przejdę do mojej merytorycznej i fachowej oceny sprzętu, streszczę swój profil biegacza.
Biegam od kilku lat, a w temat gadżetów biegowych wchodzę stopniowo i z pewnym sceptycyzmem. 2,5 roku biegałam z telefonem i aplikacją Endomondo (wcześniej miałam półroczny romans z RunKeeperem, ale jakoś się nie polubiliśmy). Telefon miałam na każdym swoim biegu (startowym też), służył mi jako miernik i odtwarzacz. Kiedyś nosiłam go w saszetce na biodrach, później przerzuciłam się na opaskę na ramię. Takie bieganie nie jest jakoś wyjątkowo niewygodne, lekki dyskomfort pojawiał się przy szybszych biegach (ciężko jest śledzić tempo zerkając na ramię, czasem też spadała opaska). Zegarek z pulsometrem miałam wcześniej tylko jeden. Kupiłam 3 lata temu najtańszą Sigmę jaka tylko była w sklepie. Służyła mi od czasu do czasu, do pomiaru tętna przy okazji interwałów – nic więcej.
Rozważyłam wszystkie za i przeciw i w końcu postanowiłam zrezygnować z biegania z telefonem i zainwestować w zegarek z pulsometrem i GPS.

Mój wybór padł na Garmina Forerunner 210. Jestem z niego zadowolona, a opinii, że jest to zegarek dla początkujących dalej nie rozumiem…

Co w nim lubię?

+ Zegarek jest zgrabny jak na sprzęty z GPS i pulsometrem. Dodatkowo bardzo intuicyjny. Jego obsługa jest tak prosta, że bez problemu korzystam z wszystkich jego funkcji.

+ Sygnał GPS łapie już na początku rozgrzewki, nie ma mowy o czekaniu. Jak już połączy się z satelitami to trzyma do końca, nieważne czy w lesie, na wsi, Warszawie czy nad morzem…

+ Bardzo dokładne pomiary tempa i dystansu dzięki nadajnikowi GPS (przewagę zegarka nad telefonami wyraźnie zauważyłam na tegorocznym Accreo Ekiden – gdy ja wg mojego zegarka przebiegłam 10km, niektórzy z mojej drużyny korzystający z telefonów mieli różnice nawet do 500m)

+ Autolap i laptimer – automatycznie po przebiegnięciu 1km pokazuje mi czas okrążenia (mogę też ustawić inaczej, np. gdy robię podbiegi to każdy podbieg kończę wciskając guzik lap i wiem ile trwał sam podbieg).

+ Interwały – w łatwy sposób możemy ustawić trening interwałowy (rozgrzewka, ilość powtórzeń, czas lub dystans okrążeń i odpoczynku, rozluźnienie). Zegarek jak przewodnik będzie nas prowadził przez kolejne etapy (informacyjnie pika gdy się kończy dane okrążenie, czas na odpoczynek i przechodzi do następnego,  jedynie rozgrzewkę i rozluźnienie kończymy wtedy kiedy nam się podoba). Jest to bardzo wygodna opcja, umysł jest kompletnie odciążony (wcześniej nie korzystałam z takich dobrodziejstw, więc sama kalkulowałam i tworzyłam w endo oddzielne treningi dla każdego okrążenia)

+ Podświetlana tarcza – wiadomo – biegamy nie tylko gdy jest jasno…
+ Czytelny ekran (jestem krótkowidzem i nie mam problemu z odczytaniem informacji z ekranu) 
+ Możliwość przełączania ekranów ( dystans, czas, tempo / obecne okrążenie / tętno)
+ Łącze USB i kompatybilność z Endomondo – mogę wrzucić wszystkie swoje treningi do Garmin Connect i Endomondo
+ Wytrzymałość baterii – producent zapewnia, że 210 może pracować ciągiem do 8h. Jeszcze nie dopuściłam do rozładowania zegarka, każdorazowe podłączenie do komputera (a często go podłączam) to ładowanie, więc działa i działa…
+ Rzetelność pomiarów pulsometru – czynniki zewnętrzne nie wpływają na jego pomiary, nie przerywa pracy i nie traci połączenia, nie ma zrywów i skoków (albo to moje serce jest idealne, albo sprzęt jest naprawdę dokładny i nie ma do czego się przyczepić)
+ Pamięć – jesteśmy razem dość krótko, ale wiem, że nie będę musiała się martwić, że nie zdążę wrócić do jakiegoś treningu. Treningi wrzucam regularnie na komputer, ale gdybym się zbuntowała to spokojnie mój Garmin pomieści około 180h treningów.

A czego nie lubię?

Pasek od pulsometru naciera mój korpus (mam już 3 paski). Kolega po fachu polecił żebym okleiła miejsce, w którym naciera.. i chyba tak zrobię. W sumie to grunt, że nie spada.
– Trafianie klipsem w styki zegarka – czytałam, że niektórzy mają z tym problem. Potwierdzam. Czasem trzeba kilka razy próbować, a jak już się trafi to trzeba delikatnie położyć zegarek na stabilnym podłożu, żeby przypadkiem nie rozłączyć.
Na chwilę obecną to chyba tyle z moich obserwacji… Ogólnie jestem zadowolona z zegarka. Nic mi w nim nie przeszkadza, niczego nie brakuje. Do biegania, startowania i poprawiania swoich wyników funkcje jakie posiada Garmin 210 w zupełności mnie zadowalają, ale jak już kiedyś wspomniałam, lubię minimalizm i uważam, że do lepszego biegania potrzebny jest dobry trening i fura chęci, a nie sprzętu.
Pozdrawiam!
PS Jeżeli ktoś liczył na dokładną recenzję, to przepraszam 😉 W razie dodatkowych pytań dot. zegarka – bardzo chętnie odpowiem.
Share: