Badania wydolnościowe a sport amatorski

Pewnie większość z nas zna termin badań wydolnościowych przynajmniej ze słyszenia i kojarzy przede wszystkim ze sportowcami zawodowymi. Badaniom poddaje się jednak coraz więcej aktywnych amatorów. Specjalnie piszę aktywnych, a nie biegających, gdyż badaniom równie chętnie poddają się triathloniści, czy kolarze. Czy ma to sens w przypadku sportowców na niższym poziomie wytrenowania? Dziś dzielę się swoimi wrażeniami i informacjami z moich pierwszych badań wydolnościowych.
Czemu mają służyć badania wydolnościowe?
Badanie ma na celu pokazać aktualny poziom wydolności naszego organizmu. Wydolność organizmu to indywidualna sprawa zależna od bardzo wielu czynników: wytrenowania, płci, wieku, wagi. Poznanie swojego aktualnego poziomu ma przede wszystkim pomóc w efektywniejszym planowaniu treningów, skorygowaniu naszej wiedzy/przypuszczeń o sobie, czy skontrolowaniu postępów – jeżeli wykonujemy badanie kolejny raz. Tego typu badanie jest najbardziej miarodajną metodą by poznać swoje potencjalne możliwości. Dane, które pokazują nam zegarki, czy uniwersalne wzory, mogą być drogowskazem, jednak nie warto ślepo za nimi podążać. Jeżeli z jakichś powodów nie chcemy poddać się badaniom, a chcemy trenować w oparciu o strefy intensywności, Vo2 max czy HR max, prędzej sprawdzi się nasza intuicja i wnioski wyciągnięte na podstawie treningów i doświadczenia, niż z gotowych wzorów, które nie biorą pod uwagę indywidualnych odchyleń.
Najważniejsze dane, które poznamy po badaniu:
- Progi przemian tlenowych i beztlenowych
- VO2max (pułap tlenowy)
- HR max jeżeli będziemy kontynuowali wysiłek aż do odmowy
- VE max
- Strefy wysiłkowe
Dla sportowca amatora największą wartość stanowi wyznaczenie stref wysiłkowych. Mamy właściwie czarno na białym pokazane jak biegać. Trzeba tylko pamiętać, że raz wyznaczone strefy nie załatwiają sprawy, ponieważ zmieniają się wraz z naszym wytrenowaniem. Stąd trzeba śledzić bacznie zachodzące zmiany w organizmie lub wykonywać badania przynajmniej 2 razy w roku.
Decydując się na badania na pewno trzeba brać pod uwagę doświadczenie i opinie o laboratorium, do którego chcemy się udać oraz swój obecny poziom sportowy. Zdecydowanie nie warto wykonywać badań, gdy jesteśmy po długiej przerwie, kontuzji, chorobie, które uniemożliwią nam intensywny wysiłek.
Przebieg mojego badania
Czas przejść do pracy na żywym organizmie, czyli moim.
Badanie w przypadku biegaczy polega na biegu ze stopniowo wzrastającą intensywnością. Test wykonywany jest na bieżni mechanicznej, w przypadku zawodowców częściej decyduje się na badanie w warunkach naturalnych.
Przyznaję, że stresowałam się czekającym mnie badaniem z wielu powodów. Czy dam radę tak intensywnie i długo biec? Czy dam radę biec w masce? Czy dam radę dać z siebie jak najwięcej na bieżni mechanicznej? Czy nie zemdleję podczas pobierania krwi?
Podczas badania wiele obaw okazało się bezpodstawnych. Maska nie była taka zła jak mi opowiadano, pobieranie krwi trwało chwilę, a samo badanie udało mi się zakończyć na mocnym intensywnym poziomie, ale nie ryzykowałam z biegiem do odcięcia – gdyż nie było takiej potrzeby. To co z pewnością przeszkadzało, to ograniczona widoczność. Przez maskę nie widziałam ani swoich stóp ani bieżni, cały czas miałam obawy, że zaraz spadnę więc biegłam jak najbliżej panelu i to był mój największy problem by spróbować dać z siebie jeszcze więcej.
Jak to wszystko wygląda?
Zakładamy na siebie pulsometr, maskę oraz kamizelkę, do której jest podłączona maska. Badający nakłuwa nam po raz pierwszy palec, z którego podczas badania co 3 minuty będzie pobierał odrobinę krwi w celu zmierzenia stężenia kwasu mlekowego.
Mój test rozpoczęliśmy od prędkości 10 km/h, a następnie, co 3 min zwiększaliśmy ją o 1 km/h. Próbę kontynuowaliśmy do momentu subiektywnego odczucia wyczerpania.
Podczas testu analizowane są wybrane wskaźniki układu oddechowego i krążenia, m.in.: minutowy pobór tlenu (VO2, VO2/kg), wentylacja minutowa płuc (VE) oraz częstość skurczów serca (HR).
Próg anaerobowy (AT), wyznaczany jest na podstawie dynamiki zmian parametrów układu oddechowego oraz zmian stężenia kwasu mlekowego we krwi.
Moje dane i wnioski
Moja próba trwała 25 minut i 20 s, bieg zakończyłam na prędkości 18 km/h. Udało się utrzymać tę prędkość przez 1min20s. Moje maksymalne HR podczas badania wyniosło 188 uderzeń. Nie biegłam do maksymalnego odcięcia, ale biegłam na tyle intensywnie, że bez problemu można z tych badań wyznaczyć wszystkie interesujące mnie dane.
Według badania charakteryzuję się wysokim poziomem wydolności tlenowej. Mój maksymalny pułap tlenowy został wyznaczony na poziomie 61 ml/kg/min. Próg anaerobowy osiągnęłam po 19 minutach, przy 174 uderzeniach serca na minutę, przy prędkości 15,5 km.h. Próg przemian tlenowych uzyskałam przy 160 ud./min i przy prędkości 13 km/h.
Moje parametry hematologiczne: hematokryt 39, hemoglobina 13,3 mieszczą się w normie, ale przy moim trybie życia wskazane jest by były wyższe. Musze jednak zaznaczyć, że uzyskane parametry tego dnia są najwyższymi jakie w życiu udało mi się uzyskać i tu można dopatrywać wpływu obozu wysokogórskiego. Przed wyjazdem moje wyniki wynosiły: 37 i 12,1.
Zdziwił mnie poziom zakwaszenia, który uzyskałam.
Wydawało mi się, że powinnam mocniej się zakwasić przy takich intensywnościach, ale zostałam przekonana przez nadzorującego badanie Kamila, że niskie mleczany to „klasyka” w przypadku mocno wytrenowanych osób w kierunku wytrzymałościówki. Jest to po prostu przejaw adaptacji do tego typu wysiłku. Uproszczając – czym mocniej organizm adaptuje się do czerpania energii na drodze przemian tlenowych tym bardziej „cierpią” na tym szlaki beztlenowe.
Z kolei co do pułapów przemian tlenowych oraz wyznaczonych stref intensywności, musze przyznać, że pokryło się praktycznie idealnie z moimi przypuszczeniami, na których do tej pory opierałam swój trening. Napisałam praktycznie idealnie, ponieważ parametry są nawet wyższe niż przypuszczałam. To świetny znak, że gdzieś tam drzemie znacznie większy potencjał niż przypuszczałam, muszę tylko nauczyć się z niego czerpać i lepiej trenować, a po tych badaniach z pewnością będzie to prostsze.
Dzięki badaniom nie tylko poznałam swoje możliwości, ale też uwierzyłam, że mogę znacznie więcej osiągnąć niż przypuszczałam. Jestem zadowolona.