7 powodów dlaczego nie biegasz szybciej
Każdy z nas w pewnym momencie mierzy się z pytaniem: dlaczego nie biegam szybciej? Nieważne, czy biegamy dla czystej przyjemności, przekraczamy własne granice, czy ścigamy się z innymi, szukamy odpowiedzi na wyżej postawione pytanie. Czy faktycznie większa część sukcesu kryje się w genach i nie ma co zawracać sobie głowy szukaniem odpowiedzi? A może jest coś na wyciągnięcie reki, co sprawi, że będziemy biegali szybciej? W poszukiwaniu odpowiedzi i patentów na przyspieszenie, w pierwszej kolejności polecam przyjrzeć się poniższej liście. Może zanim przestaniecie wierzyć w siebie znajdziecie odpowiedź i urwiecie upragnionych kilka sekund?
- Regularność. Spotykam się z tym problemem niemal codziennie. Na pytanie czy biegasz regularnie, dostaję odpowiedź twierdzącą, a gdy proszę o podanie konkretnych liczb w poszczególnych miesiącach, wychodzi szydło z worka. Większość z nas biega z telefonem lub zegarkiem, nie ma nic ważniejszego i prostszego w planowaniu i analizie swojego treningu niż spoglądanie wstecz. Ile faktycznie kilometrów wybiegałem. Ile dni, a czasem tygodni wypadło, bo tak, bo urlop, bo przeziębienie? Powtarzam to juz pewnie po raz setny na tym blogu, ale póki czarno na białym nie macie za sobą zrobionych 4-6 tygodni z 3 treningami na tydzień, nie oczekujcie cudów i nie szukajcie wyjątkowych jednostek na przyspieszenie. Regularność to podstawa. Minimum 3 jednostki w tygodniu to podstawa. 3 dni wolnego to już mały kroczek w tył, tydzień to już krok, a dwa tygodnie… Sami rozumiecie. Oczywiście da się robić postępy odpoczywając od biegania, robiąc przerwy na narty czy plażing, ale gdy ewidentnie widzimy, że nie idziemy do przodu ( a chcemy), warto się przyjrzeć temu bliżej i wyznaczyć priorytety.
- Doświadczenie mierzone w latach. Ktoś, kto skończył czytanie na punkcie pierwszym, mógłby się przyczepić, „no dobra, biegałem regularnie 4-6 tygodni, a nie poprawiłem życiówki, więc co ona ględzi?” Wyobraźmy sobie, że nasza forma biegowa, to mur składający się z cegieł. Każda cegła to miesiąc (lub cykl treningowy trwający 4-6 tygodni). Dobrze przetrenowany okres daje nam piękną, twardą cegłę, która bez problemu dopasuje się do pozostałych cegieł. Okres, w którym trochę więcej bimbaliśmy niż przewidywał nasz plan, daje cegłę z brakami, lekko wyszczerbioną, kruchą. Dalej taka cegła musi się znaleźć w murze i o ile jedna mocno nie wpłynie na jego trwałość, więcej sprawi, że ten nasz mur będzie trochę dziurawy. I w drugą stronę. Jeżeli sumiennie biegamy latami, mamy mało przerw, nasz mur będzie solidny. Nawet jak nie piękny (szybki), to solidny na tyle, że będziemy mogli na jego bazie zbudować piękny pałac. Mam nadzieję, że dało się coś zrozumieć z tej mojej metafory 🙂 A więc nie oczekujmy od siebie, że po miesiącu pobiegniemy dychę na poziomie czołówki, czy zrobimy maraton z uśmiechem na ustach po 5 miesiącach treningu. Do tego trzeba lat treningu.
- Bodźcowanie organizmu. Gdy mamy i regularność i lata treningu, a stanęliśmy z formą, przyszedł czas podłubać w naszym planie. Organizm w pewnym momencie przyzwyczaja się do serwowanego wysiłku, treningi przestają być budujące, a jedynie podtrzymujące. Wtedy warto spojrzeć, czy możemy dodać jeszcze kilometrów? A może warto podnieść intensywność niektórych jednostek (np. biegać kilka sekund szybciej kilometrówki)? A może zupełnie przebudować nasze ulubione akcenty i zastąpić biegane z ogromną pasją czterysetki piramidką? Mówię Wam, warto podłubać, ale nigdy we wszystkim naraz i z wyczuciem!
- Warunki. Wiem po sobie, że łatwo wpaść w rutynę i biegać stale w tych samych warunkach. Albo inaczej. Łatwo stać się więźniem tempa i uciekać od trudniejszych warunków. Zimowe miesiące spędzone na bieżni mechanicznej, każdy mocniejszy trening robiony na stadionie, uciekanie od wiatru i podbiegów, to wszystko sprawia, że na docelowych zawodach wyprowadzi nas z równowagi najmniejszy powiew wiatru i byle wiadukt. Na treningu nie trzeba robić życiówek, na treningu trzeba przyzwyczajać organizm do tego co może nas spotkać na zawodach. Dawno nie zrobiłeś życiówki na 10 km, a kilometrówki biegasz coraz szybciej? Polecam wpleść porządną zabawę biegową w terenie, zrobić mocny trening w krosie, a odpuścić na jakiś czas bieganie na stadionie.
- Regeneracja. Czasem wydaje się nam, że mamy wszystko. Regularność, lata, kilometry, różnorodność, a forma nie idzie w górę. Dociskamy, dociskamy i nic! Inna sytuacja. Nie odpoczywamy przed kluczowymi zawodami, a do końca się testujemy. I tu i tu warto przyjrzeć się regeneracji. Jeżeli cały czas mamy zmęczone nogi, jeżeli przed najtrudniejszym treningiem (czyli zawodami), nie dajemy sobie odpocząć i zebrać sił, to no cóż… nie oczekujmy zbyt wiele. Koniecznie przyjrzyjcie się jak wygląda Wasz tydzień przedstartowy, może to co u jednego będzie uznawane za regenerację, u Was sprawia, że właśnie tej świeżości brakuje na zawodach i ciężko wycisnąć z siebie maksa.
- Dieta. Krótko. Nie może być ani za dużo, ani za mało. A ile ma być? Każdy musi odkryć swoją idealną wagę startową lub ustalić z dietetykiem.
- Otwarta głowa. Są bariery, które ciężko nam przeskoczyć ze względu na brak wiary w siebie. Dlatego w bieganiu czasem lepiej mniej myśleć, a po prostu robić, próbować, testować! Upadać i podnosić się z ciągle otwartą głową. Jak dziecko – nie bać się i wierzyć, że możemy osiągnąć wszystko o czym marzymy.