Zaginanie czasoprzestrzeni na trenażerze
Dopóki nie zaczniesz przygotowywać się do triathlonu, nie zrozumiesz jak można swój zwykły rower, na którym śmigasz przez całe lato na zewnątrz, unieruchomić na rolce i godzinami jeździć w miejscu przed TV. Uwierzcie, nic tak nie zaskoczyło mojej rodziny na święta, jak ja na trenażerze. Co poradzić innego? Klimat jaki mamy, taki mamy i w pewnym momencie trenażer staje się niezbędny jeżeli chcemy zachować ciągłość w treningu. Trochę śmieszne, trochę tragiczne, ale przede wszystkim nudne i monotonne zajęcie, które przerasta niejedną głowę. Zatem stawiam pytanie: Jak poprawić komfort jazdy, zapobiegać nudzie i solidnie przepracować zimę na trenażerze w dobrym zdrowiu psychicznym?
Samodyscyplina pomaga nam przebrnąć przez mało komfortowe i mało przyjemne czynności, które ostatecznie mają nas doprowadzić do obranego celu. Tak jak kiedyś nauczyciel stał nad nami z linijką, tak teraz my sami musimy się zdyscyplinować jeżeli chcemy coś osiągnąć. Pasja – oczywiście równie ważna składowa, dzięki niej uśmiechamy się dążąc do celu, nie frustrujemy tak szybko, nie poddajemy na wybojach, ale bez dyscypliny daje nam radość i siłę by wyjść na trening od czasu do czasu, gdy warunki są sprzyjające (np. czas wolny, pogoda), gdy robi się ciężej odpuszczamy. Bo pasja to przede wszystkim dodatek do życia, który pomaga czuć życie bardziej, a samodyscyplina pytanie: jesuuu jak tak można, przecież to nudne, ciężki, trudne, zamienia na działanie.
Dochodzi do tego pomysłowość, która pozwala te mniej przyjemne momenty przykryć brokatem choć na chwilę, odciągnąć myśli od niewygody i skupić się na czymś przyjemniejszym. No więc do rzeczy, jak pasja, samodyscyplina i pomysłowość pomagają mi przebrnąć przez treningi na trenażerze?
Nastawienie
Zaznaczam, do królowej trenażera daleko mi, ale dobre nastawienie to dobry punkt wyjścia. Treningi, na które siadam pełna zapału, energii, wyspana i z myślą: „o leje, szczęściara ze mnie, że dziś nie biegam” z reguły mijają szybciej i są przyjemniejsze.
Różnorodność
Bardzo wiele, moim zdaniem nawet najwięcej zależy od jednostki treningowej, którą mamy do wykonania. Nie ma nic gorszego od zwykłego rozjazdu i nic milszego od stosu odcinków różnej długości, na różnej przerwie, kadencji i mocy i czym tam jeszcze chcecie – 90 minut mija jakieś 3 razy szybciej niż normalnie 😉 Dlatego polecam jak nie trenujecie z trenerem, to na własną rękę urozmaicać sobie treningi i robić interwały jak w bieganiu.
Otoczka
Dla jednych nie robi różnicy, a dla tych, co mają problem z utrzymaniem koncentracji kolejny sposób na trzymanie nerwów na wodzy – otoczka treningu. Multimedialny trenażer, oglądanie filmów/seriali, słuchanie muzyki, porządek w pokoju, umiejscowienie trenażera na balkonie, w garażu, czy trening w grupie – to wszystko może pomóc nam zagiąć czasoprzestrzeń! Co ja osobiście szczególnie polecam i praktykuję? Muzyka – ale ja bardzo lubię słuchać muzyki, więc nie jestem obiektywna. Na trenażerze odbijam sobie wszystkie treningi biegowe i w wodzie, na których nie mogę słuchać muzyki i weekendowe potańcówki, na które nie chodzę. Z samą muzyką i treningiem multimedialnym na konkretnej trasie jestem w stanie wytrzymać do dwóch godzin. Jak mam zrobić zwykły rozjazd wtedy włączam Netflixa. Mam problem by skupić się na jednym konkretnym filmie, więc bywa, że w trakcie zmieniam po kilka razy. Przyjaciele do tej pory wchodzą najlepiej, ale muszę przyznać, że i tak po 3-4 odcinkach przerzucam się na muzykę 😉 Cały sekret – jak chcę posłuchać głośno muzyki – trenuję na trenażerze! Jedyna boleść, że bujać się nie mogę na karbonowym rowerze.
Odżywianie
Odliczanie czasu od żelu do żelu, czy od łyka do łyka, albo paczka żelek i zasada – 2 żelki na 5 minut to kolejne udane patenty godne polecenia.
Trans
Wprowadzanie się w trans, wymaga już wyższego w tajemniczenia (albo odlotu), ale polecam nad tym pracować. Może zabrzmię jak wariatka, ale treningi, na których odcinam się od świata zewnętrznego i koncentruję na podróży do wnętrza, zawsze są najmocniejsze, najszybciej mijają, a ja czuję się odprężona i spełniona – trenażer w wersji trans to master zaginania czasoprzestrzeni. Co mam na myśli pisząc o transie na trenażerze? Gdy już złapię rytm, zaczynam wizualizować swój najbliższy, największy, albo ten najbardziej wymarzony cel – w zależności od potrzeby. Wzmacniam swoje pozytywne przekonania, wyobrażam sobie krok po kroku jak świetnie mi idzie na zawodach, jak wychodzę z wody zaraz za czołówką, albo kręcę waty o jakich świat nie słyszał i wyprzedzam wszystkich jak szalona, a później biegnę 1, 2, 3, 4 km trzymam tempo, jest ciężko, a ja trzymam, polewam się wodą jak Słonecznym Patrolu, jest ogień, ja jeszcze przyspieszam, dzień konia, forma życia, kibice dopingują, meta jest blisko, kończę w zawrotnym tempie, robię życiówkę albo wynik o jakim w realu nawet nie marzę 😉
System chłodzący
Warto zadbać o podstawy komfortu jazdy na trenażerze – zakręcić grzejnik, włączyć wiatrak, otworzyć okno, pod ręką trzymać ręcznik i kręcić w jak najmniejszej ilości ciuchów.
Sprzęt
Im dłużej trenuję, tym lepiej rozumiem ten tri świat. Mówi się, że sprzęt sam nie pojedzie, ale ja już wiem czemu triathloniści tyle inwestują w rowery! Nic, ale to nic nie motywuje jak wydanie kilku tysiaków na swoja pasję 😉