Jak połączyć pracę fizyczną z bieganiem?

Od razu uprzedzam, że nie jestem najlepszym przykładem łaczenia pracy fizycznej z bieganiem – z resztą podobnie odpisuję na maile z prośbą o porady w tym temacie – złotego środka jeszcze nie odkryłam, a zadanie, nie owijając w bawełnę, uważam za ekstremalnie trudne. Rozumieją to ci, którzy pracują fizycznie i trenują, a jeszcze lepiej ci, którzy do tego wszystkiego prowadzą swoją działalności i nie znają terminu wolne weekendy (przez pierwsze 3 miesiące pracy miałam 3 wolne dni, codziennie pracowałam po kilkanaście godzin). To nie będzie wpis o tym jak może być ciężko i beznadziejnie, licytowanie się kto ma gorzej, czy szukanie wymówek, ale wsparcie dla tych co borykają się z podobnymi bolączkami i kopniak dla tych, co mówią, że się nie da.
Wszelkie moje rady i spostrzeżenia będą dotyczyły biegania „ku czemuś” (waga, wynik), gdy liczy się każda przetrenowana godzina, wybiegany kilometr, zjedzona kaloria. Jeżeli truchtasz od czasu do czasu, dla czystej przyjemności, to znasz odpowiedź na pytanie. Wychodzisz kiedy masz czas i ochotę, jak coś boli albo pada deszcz, odpuszczasz i tyle. Nie cierpisz z powodu odstawienia, nie masz wyrzutów sumienia i nie widzisz problemu w łączeniu pracy z treningami. Jednak, gdy bieganie znaczy dla Ciebie o wiele więcej, chcesz spełniać swoje cele, a do tego prowadzisz bardzo aktywne życie zawodowe, musisz postarać się mocniej i uwierzyć bardziej w to co robisz, niż przeciętny człowiek jest w stanie. Jesteś gotowy?
Wpływ pracy fizycznej na trenujący organizm
Ogromny i negatywny – na tym można byłoby skończyć. Ktoś powie, że siedzenie przy biurku też jest złe. Na swoim przykładzie mogę tylko napisać, że czterech lat siedzenia nie odczułam tak, jak roku zasuwania na nogach. Dlatego planując swoje treningi i cele, niestety ale trzeba większą uwagę zwrócić na pracę. Praca stojąca, czy chodząca jest dodatkowym obciążeniem dla nóg. Po porannym treningu nie będziesz siedział i się regenerował, a kontynuował klepanie kilometrów. Pamiętaj o tym i zmniejsz kilometraż, jeżeli korzystasz z gotowych planów lub obgadaj temat ze swoim trenerem. Ja na początku tego nie zrobiłam i wiecie jak się skończyło.
Mniej kilometrów oznacza, że każdy trening jest na wagę złota. Dokręcanie i odpuszczanie (raczej) nie wchodzą w grę, stąd musisz być cały czas skupiony i zmotywowany do działania!
Ale jak tu się zmotywować, jak już sama praca jest wykańczająca fizycznie? Skąd brać tę cholerną siłę i motywację wewnętrzną? (tu, klik-klik,kiedyś trochę o motywacji napisałam – jak czytam ten wpis – sama czuję się na nowo zmotywowana!). Musisz w sobie czuć „taką potrzebę”. Potrzebę robienia „tego”. Musisz ją czuć. Jeżeli czujesz w sobie taką potrzebę, resztę jakoś poukładasz.
Biegać mniej i mądrzej (koncentrować na jakości treningów) już mamy, teraz czas na pytanie klucz. Kiedy?
Wtedy – kiedy masz najwięcej czasu i siły. Nie zawsze oba czynniki występują jednocześnie, więc ja często robię tak:
Czas: rozbiegania
Siła: krótkie akcenty na siłowni, trening progowy w międzyczasie (moja ulubiona jednostka)
Czas+siła: długie biegi, drugi zakres, tempo narastające
Oczywiście praca fizyczna, często równa się zmianowa, dlatego każdy musi sam jakoś swój grafik rozplanować. Wielu z Was tego nie uznaje, ale bardzo pomocna jest bieżnia na siłowni. Szybkie bieganie w porze lunchu lub o świcie, też mają swój urok.
Wiemy już jak i kiedy biegać, skąd brać motywację; czas na regenerację i odżywianie.
Potrzebujesz więcej kalorii i więcej odpoczynku, ale masz mniej czasu na to wszystko. Przechlapane, co? Ale i na to są metody:
Nie marnuj czasu na pierdoły:
Zamiast oglądać TV, idź wcześniej spać.
Zwracaj uwagę na to jak leżysz, siedzisz, stoisz, chodzisz w ciągu dnia. Np. pracując na stojąco nie garb się, nie przenoś ciężaru ciała cały czas na jedną stronę, nie rób nadprogramowych kroków. W pracy, gdy tylko możesz sobie pozwolić – usiądź, odpocznij.
Wolnego dnia odpoczywaj pasywnie, idź na masaż, saunę. Pokochaj zimne prysznice.
Rolluj się jak najczęściej! Nie zaniedbuj rozciągania po biegach.
Zabrzmi to trochę nieżyciowo i mało towarzysko, ale ogranicz wszystko, co męczy, a nie ma nic wspólnego z pracą i treningiem. Nie wyskakiwać z dziećmi – bo dzieci nie męczą – dzieci się kocha 🙂
Banalnie, ale napiszę: wsłuchuj się w swoje ciało. Gdy boli, odpuść na chwilę, odpocznij. Daj się zregenerować wymęczonym tkankom. Niestety, ale musisz brać pod uwagę, że Twoje życie nie pozwoli na tak szybki rozwój jak u zawodowca, który po biegu drzemie z nogami wyciągniętymi do góry. Ty jesteś lepszy! Ty osiągasz rozwój na przekór wszelkim prawom natury! 😉 Wolniej, ale osiągasz.
Jedz i suplementuj się!
Ile dokładnie potrzebuje taki organizm? Najwięcej! Bo więcej niż średni dorosły, średni trenujący i średni fizycznie pracujący. Najogólniej rzecz biorąc jakieś od 3000 do 5000 kcal dziennie, ale jest to sprawa bardzo indywidualna. Ważne jest co jesz. W Twojej diecie nie może zabraknąć ogromnej dawki wartościowych węglowodanów, owoców, warzyw, białka i wody mineralnej! Z witamin i suplementów polecam D3, BCAA i tran. Duże ilości warzyw i owoców da się przemycić w koktajlach. Jak nie masz czasu na gotowanie, wybieraj proste, ale zdrowe rozwiązania. Zrób sobie warzywa z kaszą i kurczakiem, na przekąskę weź suszone owoce, orzechy. Jedz czysto i często. Musisz zdawać sobie sprawę, że jesteś w grupie ogromnego ryzyka narażenia na niedobory, dlatego nie ma co się szczypać z kaloriami. Pracując na budowie, pewnie ciężko jest wyciągnać w porze obiadowej ryż z kurczakiem przy chłopakach zajadających kiełbę z pajdą chleba, ale kim byśmy byli, przejmując się tym, co mówią inni?
Nie przedłużając już, czas na podsumowanie, czyli odpowiedź na tytułowe pytanie. Jak przy tym wszystkim nie zwariować?
Proponuję przemyśleć swoje priorytety, przy okazji odpowiedź sobie na pytanie czy tak żyjąc jestem szczęśliwy i czy ewentualnie mogę zrobić coś, by być szczęśliwszym człowiekiem? Jeżeli odpowiedź brzmi tak – zrób to i olej te wszystkie moje porady!
Pozdrawiam!