Inne

Zima w szafie biegacza

Niespiesznym krokiem idzie do nas zima. Podchodzi powoli i spokojnie, byśmy nie uciekali z biegowych ścieżek w popłochu. Przy takiej taktyce możemy stopniowo się do niej przyzwyczaić, zaaklimatyzować się, a nawet pokochać królową mrozu. Bieganie zimą jest całkiem znośne, wystarczy odpowiednio się zmotywować i ubrać.
1. Rękawiczki, to pierwszy dodatek, po który sięgam gdy robi się chłodno. W tym roku dostałam w prezencie rękawiczki firmy Columbia, które są najlepszymi rękawiczkami, z jakimi do tej pory się spotkałam. Naprawdę jestem nimi zachwycona! Dłonie trzymają w nich ciepło, ale się nie pocą i nie przegrzewają! Mogę w nich biegać godzinami. Bez zdejmowania! Bez utraty komfortu! Dla porównania, moje poprzednie, nie miały takich właściwości, stąd ściągałam je już po kilkunastu minutach biegu, gdy robiło się mega gorąco! Niby taka głupotka, ale Ci z Was, którzy doświadczyli tego uczucia pewnie mnie rozumieją. Dodatkowo, na kciukach i palcach wskazujących, zastosowano materiał „touch screen” umożliwiający obsługiwanie gadżetów (telefonów, padów, zegarków) z ekranem dotykowym. Jeżeli ktoś szuka idealnych rękawiczek, z czystym sumieniem mogę polecić ten model.

2. Odzież od pasa w dół zmieniam w następujący sposób: Jesienią wrzucam na siebie długie legginsy. Późną jesienią i wczesną zimą (czyli teraz) biegam w legginsach ocieplanych od wewnątrz, plus noszę bieliznę termoaktywną i dłuższe, cieplejsze skarpetki biegowe. Rozwiązanie spisuje się świetnie nawet przy -5 stopniach, a gdy czuję, że tyłek zaczyna mi marznąć (on marznie najszybciej), dorzucam szorty (patrz obrazek). Nigdy nie stosowałam ocieplaczy na łydki i kolana, wykładane pluszem legginsy naprawdę mi wystarczają. W ten sposób biegam w mrozach do – 12 stopni. Gdy robi się jeszcze zimniej, idę na bieżnię. W Warszawie tak niskie temperatury występowały niezwykle rzadko, ale tu na Suwalszczyźnie może będę musiała nieco zmodyfikować swoje koncepcje…
3. W przypadku korpusu, wyznaję zasadę ubierania się na cebulę. Im zimniej tym więcej/cieplejszych warstw zakładam. Przy obecnej pogodzie (około zera) biegam w topie, koszulce termicznej (najlepiej z wysokim kołnierzem, t-shircie i kurtce z membraną (wiatro- i wodoodporną). Kurtka nie musi być gruba, ważne by skutecznie chroniła przed wiatrem i deszczem. Te właściwości późną jesienią i zimą, uważam za najważniejsze, dlatego tego typu kurtka zawsze będzie moją ostatnią warstwą. Gdy robi się jeszcze zimniej, zakładam pod nią dwie bluzy, bieliznę termoaktywną i staram się biegać na tyle szybko by nie marznąć 😉
4. To przez głowę ucieka najwięcej ciepła, dlatego nie możemy o niej zapomnieć! Z drugiej strony, łatwo ją przegrzać, a to nic miłego. Jako złoty środek polecam nakrycia głowy zrobione z materiałów oddychających, odprowadzających wilgoć na zewnątrz, przeznaczonych specjalnie do sportów outdoorowych. Osobiście najbardziej lubię biegać w buffach. Są uniwersalne, lekkie i komfortowe. Na większe mrozy zakładam czapkę. Przy silnych wiatrach dodatkowo zakładam buffa na szyję, a na głowę kaptur (nie lubię gdy zimne powietrze wpada przez szczelinki). Czarna czapka jest marki Kalenji (dostępna w Decatlonie), wizualnie szału nie robi, ale służy mi od dawien dawna (chyba od mojej pierwszej biegowej zimy). Ta kremowa, wełniana, jest marki Columbia. Dostałam ją razem z rękawiczkami i jestem z niej równie zachwycona. Nie przypuszczałam, że w tego typu czapkach można biegać, a jednak… Zrobiona jest od wewnątrz ze specjalnych materiałów oddychających i odprowadzających wilgoć. Jest w niej ciepło, ale nie mokro. Myślę, że świetnie się spisze przy -12 stopniach i na deseczce. Dodatkowo jest to jedna z niewielu czapek, w której wyglądam w miarę po ludzku, a jej tkanina mnie nie gryzie! 
Maskę zakładam tylko na spotkania z bardzo wielkim mrozem.
Z grubsza, byłoby na tyle. Ach! Jeszcze jedna istotna zasada ubierania zimą: gdy już wychodzisz na zewnątrz powinieneś/powinnaś czuć chłód. Przez pierwsze kilkanaście minut na pewno się rozgrzejesz, ewentualnie pobiegasz szybciej żeby nie zmarznąć, a jak ubierzesz się za grubo, to już do końca będziesz przegrzanym bałwanem 😉
Pozdrawiam ciepło!
Share: