Inne

Start w zawodach, jako dobry trening. Relacja z Leipzig Halfmarathon

Na start w półmaratonie w Lipsku zdecydowałam się w ostatniej chwili. Bartek zaplanował sobie tu maraton, ja jeszcze do czwartku myślałam, że nie dam rady się wyrwać, by dołączyć w roli kibica. Ostatecznie udało się, za co wielkie podziękowania należą się głównie mojej cierpliwej mamie, W piątek po pracy ruszyłam w 12 h podróż, by w niedzielę nie tylko kibicować na maratonie, ale też samej wystartować w połówce i przy okazji wybiegać pudło. Z resztą Bartek też wybiegał (2. miejsce, a do tego poprawił życiówkę! ).  Dużo tego, dlatego po kolei, zacznę od początku tygodnia.

IMG_6176

Do końca kwietnia nie planowałam udziału w żadnym biegu (przez jakiś czas myślałam o dyszce w Łodzi, ale nie wypaliło), nastawiłam się na klepanie kilometrów i budowanie bazy już na jesień (do sierpnia nie spodziewam się spektakularnych startów). Stąd w ostatnim tygodniu moje nogi dostały nieźle w kość. Nie dość że dorzuciłam sporo, to jeszcze prawie wszystko w drugim zakresie i BNP. Już w piątek byłam nieźle zmęczona. O 5.30 zrobiłam tylko 30 minut roztruchtania (zaspałam na podbiegi), pojechałam do pracy (8-20), po pracy kilka godzin drzemania na podłodze, o 2.30 rozpoczełam podróż Suwałki-Warszawa, a o 8.00 Warszawa-Lipsk. Byłam wykończona! Na granicy wytrzymałości. Myślałam już tylko o tym by w końcu się wykąpać i położyć spać. Po przyjeździe do Lipska, szybko (jak na nas) udaliśmy się do biura zawodów i zapisaliśmy na biegi – Bartek na planowany maraton, a ja na spontaniczny półmaraton.

IMG_6326

Został jeszcze do zrobienia szybki bieg na niebieskim tartanie (ja nalegałam, bo w głowie miałam jeden cel – 80 km w tygodniu). Dzień przed półmaratonem pobiegałam sobie 5 km w tempie 4:30 i zrobiłam 5 x 100 po 3:20. Na stadionie spędziliśmy grubo ponad godzinę robiąc zdjęcia 🙂 Gdzieś o 20.00 przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. Zasypiałam z myślą, by dobrze wyprawić i przywitać na mecie Bartka, a później ruszyć na swój bieg, który miał spełnić kilka ważnych kwestii treningowych i tyle. O moim biegu miał nikt nic nie wiedzieć, bo i nie było czym się chwalić. Musiałam zrobić w niedzielę 20 km, a półmaraton był do tego najlepszą okazją. Zagraniczny medal, wyznaczona trasa – tyle mnie skusiło, o życiówce nie myślałam, bo jestem obecnie zajechana treningami i pracą.

IMG_6370

Rano obudziłam się i robiłam wszystko w trybie, jakbym sama miała ruszać o 10.00 – godzina startu maratonu, a mój był dopiero o 12:45. Niby wiedziałam, że nie mam czego się spodziewać po swoim biegu, ale start to start i nerwy, adrenalina, stres pojawiają się mimo wszystko. Tyle godzin do biegu na nogach…. słabo to wyglądało. Około 9.00 byliśmy już na miejscu, wszystko świetnie zorganizowane, świeciło delikatne słoneczko (a więc przynajmniej nie zmarznę – ufff), Bartek działał jak w Szwajcarskim zegarku, na spokojnie, po kolei, bez szamotania i nerwowej bieganiny (muszę się tego nauczyć od Niego). Gdy o 10.00 ruszył maraton, mój stres podwoił się, a gdy w połowie trasy źle podałam wodę, bałam się stawić na mecie. Bartkowi jednak poszło wyśmienicie, dobiegł z czasem 2:25:16, jako drugi mężczyzna, zaraz po zawodniku z Etiopii! Świetna sprawa! Cieszyliśmy się, że udało się wywalczyć nie tylko miejsce, ale i nową życiówkę! Bartek może czuć się zwycięzcą, nie ma co 🙂 Duma i czapki z głów.

IMG_8070

Wywiady, zdjęcia, rozszalał się chłopak, ale dobra gwiazda, trzymaj plecak, bo moja kolej 🙂 Na zegarze 12:30, a to oznaczało, że za 15 minut zacznie się mój bieg. Rzucam plecak, żegnam się i uciekam trochę się rozgrzać. Truchtam i żałuję, że zapisałam się. Bolały mnie nogi i kręgosłup od łażenia, do tego współczułam, że Bartek po maratonie będzie musiał tyle na mnie czekać (ja nie miałabym siły). Gdyby nie fakt, że i tak musiałam zrobić trening, by zamknąć tydzień z zaplanowanym kilometrażem i odhaczyć drugi bieg poza granicami kraju…. darowałabym sobie, ale z takimi celami nie było wyjścia.

IMG_6671

Po ekspresowej rozgrzewce udałam się do strefy startowej. Przebijanie się do przodu nie szło mi najłatwiej. Było już późno i mówiąc wprost, mało przyjaźni są Niemcy. Właściwie zatrzymałam się w okolicach na 1:50 z przymusu. Ruszyłam z nadzieją, że może nogi poniosą mnie na czas w okolicach 1:30 (zawsze na to liczę, ale tej wiosny to wszystko jak krew z nosa ). 1,2,3 kilometr kompletnie nie mogąc złapać rytmu i osób biegnących równym tempem, wiedziałam, że plan jest ryzykowny. Miałam zmęczone nogi całym tygodniem i ten bieg nie mógł być niczym innym jak dobrym treningiem. Biegłam mocno na tyle ile mogłam i na tyle słabo by nie zdychać na mecie i w drodze powrotnej do domu.

IMG_6607

Szło mi naprawdę nieźle, mimo wiatru i trasy, która składała się z samych delikatnych zbiegów i podbiegów. Piłam na każdym punkcie, by nie cierpieć z powodu odwodnienia (co miało miejsce po połówce warszawskiej) i nabrać wprawy w korzystaniu z punktów. Przybiłam piątkę chyba ze wszystkimi dzieciakami na trasie. Biegłam łeb w łeb z panem w sandałach. Było prawie miło, bo pisząc, że robiłam trening, nie myślcie, że się nie zmęczyłam. Byłam ogromnie zmęczona, jak to na końcu tygodniu bywa i utrzymanie tempa poniżej 4:30 było cholernie trudne. Do tego wiał wiatr, czego nienawidzę. Trasa może nie miała zabójczych podbiegów, ale była cała pofałdowana. Ciągle się wbiegało lub zbiegało, przez co moje tempo wahało się od 4:10 do 4:30. Bieg był męczący, ale nie na granicy. Czułam, że mam ten komfort. Chciałam to po prostu dobiec, a nawet dotruchtać jak najdzie mnie taka ochota. Tak też zrobiłam i z uśmiechem wbiegłam na metę z czasem 1:33:16. Pierwsze o czym pomyślałam, to że udało się zrobić drugi tydzień z rzędu 80 k bez wymówek i wykręcania się mojego ciała różnymi dolegliwościami… a później dowiedziałam się, że jestem trzecia wśród kobiet. Co mnie bardzo mocno zdziwiło, bo tak sobie pobiegłam i w sumie wolałabym żebyście dalej o tym nie wiedzieli. No, ale jest pudło, to już musiałam się pochwalić i dopisać do tego całą historię 😉

IMG_6634

Lipsk opuściliśmy w dobrych humorach. Bartkowi sprzyja forma, a mnie szczęście 🙂

IMG_6655

Pozdrawiam!

Share: