podróże

Toskania oczami biegacza

Toskania, kraina pięknych pejzaży, zapierających dech wschodów słońca nad dolinami, wzgórz pokrytych plantacjami winorośli, z których produkowane jest wino słynące na cały świat. Toskańskie miasteczka cieszą oko turystów pięknymi średniowiecznymi placami, katedrami i dziełami sztuki sprzed wieków. Do tego włoska kuchnia i słoneczna pogoda. Toskania to idealne miejsce na wakacje dla osób, które nie lubią zgiełku wielkich miast, chcą odpocząć w sielskim stylu. Pomijając tłoczną Florencję, wszędzie indziej zaznamy spokoju. Czy do tego wszystkiego można dołożyć bieganie? Jak Toskania wypada w oczach biegaczy? Mieliśmy kilka dni by to sprawdzić.

San Gimignano

Marzył nam się pensjonat wpośród toskańskich pól, z winnicą, otoczony słonecznymi wzgórzami, wybudowany w czasach panowania Medyceuszy, klimatycznymi pokojami i widokami na najlepszą stronę Toskanii. W ten sposób trafiliśmy w okolice San Gimignano. Miejscowość leży między Florencją a Sieną. Jest dobrą bazą wypadową by w ciągu kilku dni zobaczyć główne atrakcje Toskanii. Tu muszę przyznać, że pierwszy raz w życiu zawiodła nas strona booking.com. Wybraliśmy ośrodek ze świetnymi ocenami, zdjęciami i opisami, 7 km od San Gimignano. Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że faktycznie Antico Casale jest położone kilka kilometrów do SG, ale w kompletnej głuszy. 3 km od drogi głównej, w rezerwacie pełnym chaszczy zasłaniających największe walory Toskanii, bez zasięgu, przy drodze z przewyższeniami, które nie śniły się nam w najwyższych górach. Bez sklepu, restauracji i winnicy. W pierwszej chwili wszyscy chcieliśmy uciekać. Teren nie zachęcał do treningu, szczególnie Bartka, który nie mógł sobie pozwolić na błędy treningowe w tych dniach. Uspokoiliśmy się, zrobiliśmy zakupy w położonej 30 km dalej miejscowości, o nazwie Poggibonsi  i postanowiliśmy spróbować połączyć zwiedzanie z treningiem.

W okolicach San Gimignano ja wykonałam jeden trening. Siłę biegową. Kilka kilometrów biegu połączonych ze skipami, wieloskokami i rytmami na podbiegu. Wolę najszybszą szybkość, niż najmniejszy podbieg i skipy, ale co zrobić? Trzeba pracować nad tym, gdzie ewidentnie mam duży zapas do wykorzystania. Nie było tak źle jak na pierwszy rzut oka nam się wydawało. Teren wymagający, ale cisza, spokój i świeże powietrze rekompensowały.

Samo miasteczko San Gimignano jest niewielkie, ale bardzo urokliwe. W moim rankingu zyskało dodatkowe punkty gdy trafiliśmy do pięknej restauracji serwującej potrawy bezglutenowe. Bezglutenowy makaron we Włoszech to najlepszy makaron jaki jadłam.

Florencja

Po kilku godzinach zwiedzania Florencji, stolicy Toskanii, nie byłam optymistycznie nastawiona do wizji wykonania treningu na koniec dnia. Zjadłam wielką pizzę (nawet Pafcio tak dobrej bezglutenowej nie robi), kilka porcji lodów i mus czekoladowy, który dobił mnie swoją słodkością. Przebraliśmy się w ubrania biegowe w restauracji i ruszyliśmy wzdłuż rzeki Arno. Miałam krótki trening do zrobienia: 4 km + 6 x skip A + 200 m. Chciałam jechać na stadion, ale poza mną nikomu nie pasował trening na stadionie, więc zostaliśmy przy rzece. Nie wierzyłam, że zastaniemy tu dobre warunki. Cała Florencja jest zalana turystami, stąd momentami ciężko ujrzeć jej najpiękniejsze oblicze. WIelkie było moje zdziwienie gdy okazało się, że ścieżka prowadząca przy rzece jest ulubionym miejsce lokalnych biegaczy. Miejsce pozbawione turystów, karmiące pięknym widokiem i płaskie. W jedną stronę spokojnie można było biec szeroką, płaską ścieżką jakieś 6 km, napędzana złością przebiegłam z chłopakami 4 km po 4:05, po czym spokojnie przeszłam do swoich skipów. Piękne miejsce i świetna biegowa atmosfera, jeżeli będziecie we Florencji zdecydowanie warto tam pobiegać.

Siena

Ostatni punkt wycieczki. Piękna, mniej zatłoczona Siena, rywalizująca z Florencją o miano najpiękniejszej miejscowości Toskanii. Po Sienie warto pochodzić uliczkami, zobaczyć główny rynek Piazza del Campo, Palazzo Publico, katedrę Duomo i zjeść coś lokalnego. Nam wystarczyło dosłownie kilka (3-4) godzin by zobaczyć ważniejsze i piękniejsze zakątki Sieny. We Florencji spędziliśmy cały dzień. W Sienie jest spokojniej, plac robi duże wrażenie, ale bez porównania miasto mniej oferuje turystom niż Florencja. Czy to plus, czy minus? Każdy musi sam zobaczyć i ocenić, każdy z nas szuka zapewne tez innych wrażeń. W Sienie również postanowiliśmy zrobić trening jak tylko skończymy zwiedzanie. Znaleźliśmy ogólnodostępny stadion lekkoatletyczny. Znając warunki panujące w Polsce, bardzo doceniam takie miejsca. Miejscowość licząca 50 tys mieszkańców, posiada stadion, na który nie ma najmniejszego problemu wejść i zrobić trening. Dostępne są toalety, przebieralnie, bieżnia, płotki i nikt nawet nie pyta skąd wy tu i po co. Ba! Nawet na trawie można pobiegać. Dodatkowym atutem jest położenie. Stadion otoczony jest wzniesieniami, dzięki czemu praktycznie na nim nie wieje. Tu robiłam 5 x 1000 m tempem łamanym. Tu biegałam w samym topie, bo słońce dawało się mocno we znaki na ostatnich okrążeniach.

Toskania to wymagający teren. Z przewagą wyżyn i gór. Idealny dla miłośników biegów górskich i trailowych. Biegacze uliczni też sobie poradzą, co pokazuje nasz przykład, ale nie jest lekko. Można pojeździć tak jak my, miasteczka położone są od siebie w odstępach 30 km. My wynajęliśmy na lotnisku samochód, to najlepsza i najtańsza opcja, gdy chcemy trochę pozwiedzać.

Na tym zakończyliśmy nasze zwiedzanie Toskanii i ruszyliśmy do Mediolanu. Czas Wingsa nadchodzi!

Share: