Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /home/runthewo/domains/runtheworld.pl/public_html/wp-content/plugins/admin-builder/inc/abMeta.php on line 119

Warning: "continue" targeting switch is equivalent to "break". Did you mean to use "continue 2"? in /home/runthewo/domains/runtheworld.pl/public_html/wp-content/plugins/admin-builder/inc/abMeta.php on line 162
Najbardziej irytuące rzeczy podczas biegania - Run The World
life style

Najbardziej irytuące rzeczy podczas biegania

Bieganie przede wszystkim kojarzy się z przyjemnością, relaksem, uśmiechem, spokojem… prawda? Raczej nie, ale spróbuj napisać, że jesteś zmęczony treningiem albo co denerwuje podczas biegu, a przekonasz się ilu jest obrońców biegania w imię endorfinek!

Ja też uwielbiam endorfiny! Co nie zmienia faktu, że nie zawsze w moim bieganiu jest różowo, a to zmęczenie bierze górę i trening nie wyjdzie, a to coś zdenerwuje na tyle, że musimy go przerwać.  Właściwie za każdym razem gdy układam włosy przed biegiem, przypomina mi się stara lista rzeczy irytujących, którą sporządziłam kilka lat temu. Dziś trochę ją aktualizuję, ale wierzcie mi, jedno się nie zmienia – numer jeden zostaje!

Oto 5 najbardziej irytujących mnie rzeczy podczas biegania. Daleko nie musiałam szukać, czy to oznacza, że nie ma dla mnie ratunku?

V GPS…

Wychodzę na zewnątrz, włączam zegarek/telefon, zaczynam rozgrzewkę i liczę, że jak skończę, sygnał GPS będzie OK. Nie zawsze tak jest. Pogoda (może złośliwość rzeczy martwych?) powoduje, że czasem muszę poczekać kilka minut! Tyle wystarczy żebym zaczęła tupać nogą i nerwowo maszerować, resetować sprzęt, przypuszczać, że to już koniec i na pewno zepsuł się na zawsze! Może przesadzam z tą paniką, ale przyznaję, ja po prostu nie lubię czekać. Dla zwolenników naturalnego/wolnego biegania, przywiązanie do sprzętu może się wydać bardzo głupie lub śmieszne. Niestety nic na to nie poradzę, przywiązałam się do tych stukających kilometrów. Bez muzyki na trasie umiem sobie radzić, ale bez miernika – NEVER!

IV SASZETKA NA PAS

Jaka wspaniała i markowa by nie była, idealna nie będzie. Lata testów mam za sobą, wiem co piszę. Bywają lepsze i gorsze. Zdarzają się biegi, na których tak się wszystko ułoży, że nic nie przeszkadza, nie podskakuje, nie szeleści, nie przesuwa…ale tylko bywają. Mocniejsze biegi biegam się bez dodatkowego sprzętu, ale czasem nie mamy wyjścia i trzeba wziąć coś na klucze, żel, telefon. Decydując się na bieg z saszetką, nauczyłam się jednego – nie miej złudzeń, że będzie wygodnie, a się nie zdenerwujesz. Im dłużej stawiasz opór, tym więcej nerwów stracisz.

III AMBITNY ZAJĄC

Któż to taki? A no towarzysz biegu, który z racji, że biega szybciej, zdecydował się pomóc w treningu, ale w międzyczasie zapomniał, że jego komfortowy trening, to mój na granicy możliwości i biegnie wesoło rozmawiając 5-10 metrów przed tobą. A ja? A ja na tych tyłach zła jak osa, bo a) nawet jak coś mówi to nie słyszę co mówi, bo jest za daleko, b) nawet jakbym chciała się dowiedzieć co mówi i poprosić o powtórzenie, to jestem już zmęczona i nie mam siły krzyczeć w trakcie mocnego treningu, ej… przepraszam o czym to mówiłeś dwa zdania wcześniej? c) jestem zła, że miał pomagać, a bieg kilka metrów przede mną wg moich wytycznych wcale nie jest pomocny! Pomocny jest obok mnie lub tuż przede mną, okraszony miłą motywacją: dajesz Kasia, dobrze ci idzie, trzymaj luz itd. Ja wiem, że to dziwne i nie mam pretensji do nikogo oprócz siebie samej, że mnie to denerwuje. Prawda jest taka, że na takich biegach powinnam zmotywować się i spróbować utrzymać narzucone tempo zamiast niepotrzebnie denerwować się… musze nad tym popracować.

II DŹWIĘKI

Wyobraźcie sobie taką sytuację: zawody na długim dystansie, walczysz z samym sobą, zaciskasz zęby i… łapiesz rytm z kimś kto głośno sapie, pochrząkuję, albo gorzej! (bo głośne oddychanie to i mnie się zdarza), ma ze sobą klucze, groszki, drobne (po co na zawody swoją drogą drobne?). Kilka minut można znieść, ale 20, 30, 40 km … świętego by zirytowało!

WŁOSY

Zło w czystej postaci!
Bezkonkurencyjne, od wielu lat, są moje włosy! Podczas każdego kolejnego biegania utwierdzam się w przekonaniu: tak to wy podłe włosy irytujecie mnie najbardziej!

Tak pisałam kiedyś: Moje włosy są długie, niesforne i grube. Kucyk tłucze mnie raz z prawej, raz z lewej, albo opada mokry na plecy. Koki… raz na 10 udaje się zrobić takiego, który nie ciągnie i nie ciąży i jest w stanie utrzymać się na miejscu do końca! O rozpuszczonych nawet nie myślę :/ Dobrą opcją jest zaplatanie, na które nie zawsze starcza czasu i umiejętności. Marzeniem jest by przed zawodami ktoś robił koronę z warkocza. Co do krótkich (bo pewnie to polecicie), kiedyś miałam włosy na boba i krótsze. Pamiętam, że wcale lepiej się nie biegało, bo (może zabrzmi to obrzydliwie), ale gdy kapie z nich do oczu… to nie ma przebacz, krótkich nie zwiążesz.

Tak piszę dziś: Moje włosy są pół długie, a denerwują jak długie. Niestety nie są już tak długie i piękne, lata treningu, pejtania gumką, pływania robią swoje. Teraz poza tym, że denerwują na biegu, puszą się po pływaniu i uwierają pod kaskiem 🙂

Ufff u mnie byłoby na tyle… A u Was?

Share: