Inne

Accreo Ekiden 2013 -relacja

Na wstępie słów kilka o samej imprezie
Accreo Ekiden to bieg sztafetowy. Organizowany jest w Warszawie na terenie Parku Kępa Potocka, w tym roku już po raz dziewiąty. Każda startująca drużyna liczy sześć osób i ma do pokonania dystans równy długości maratonu – 42,195 km. Pierwszy zawodnik biegnie 7,195 km, dwaj następni 10 km, a trzej kolejni – po 5 km.

W biegu uczestniczą w widocznej większości drużyny firmowe (banki, kredyty, i inne korpo), ale sporo jest też drużyn biegaczy-prywaciarzy, takich jak ja i mój team „Spal sztejka”. W nieco zmienionym składzie, ale to był już nasz drugi start w sztafecie. Biegniemy jako drużyna, ale każdy robi swoje pod własne plany i możliwości, bez presji na ogólny wynik – który swoją drogą i tak był lepszy niż w zeszłym roku!

Osobiście biegłam drugą zmianę (10 km). Przyznam, że to bardzo wygodna pozycja, według mnie najmniej stresująca 😉
10 km lubię biegać tak po prostu, ale jak przychodzi zmierzyć się z czasem, to ogromnie się stresuję. Mam świadomość, że to dystans, na którym nie ma przebacz dla żadnej sekundy, a biec powinnam na ponad 90% swoich możliwości. Tak więc ambitnie założyłam, że przycisnę na maksa, żeby złamać 43 minuty… no i nie udało się, nie czułam tej „pary w nogach”. Oficjalnie było 46:00, fajnie, bo zawsze to lepiej niż w zeszłym roku, ale rozczarowanie też było, szczególnie w pierwszych minutach po przybiegnięciu.

Ach te moje podsumowania…

Biega się w różnych momentach życia. Są lepsze i gorsze dni. Zbyt wygórowane cele plus kilka niesprzyjających czynników (wczoraj miałam ich całą masę), to wszystko odbija się na wynikach, ale ważniejsze są wnioski, które wyciąga się z takich startów i dalej leci się urywać!!!


Zgranie i współpraca – na Accreo wysuwają się na pierwszy plan (przynajmniej w moim przekonaniu). Nie czuć tak tej rywalizacji (chociaż pan na finishu był bardzo zdeterminowany żeby jednak przekazać pałeczkę przed dziewczynką 🙂 ), jest wesoło, przyjaźnie i bardzo bardzo rodzinnie. Na tej imprezie jest miejsce dla każdego (biegacza i nie-biegacza). Dlatego warto wybrać się z całą rodziną. Nie ma dyskomfortu czekania na biegnących 4h przy barierce, można rozłożyć się na kocyku, ławce, zjeść sztejka z grilla, pokarmić kaczki…iście piknikowo! Szybko zapomniałam o swojej osobistej porażce i błogo wyciągnęłam się na trawce 🙂


Pozdrawiam!
PS Za zdjęcia dziękuję Szewcom

Share: